Po bardzo intensywnym tygodniu pracy,chyba po raz pierwszy obudziłam się dzisiaj z myślą o odpoczynku.
Pierwsza kawa nie zmieniła mojego nastawienia,a ja wciąż czułam uzasadnienie mojej decyzji:) Dopiero trzecia kawa spowodowała natłok myśli,które wywołały poczucie winy i niespełnionego obowiązku.
Szybkie ogarnięcie mieszkania,jeszcze szybciej ugotowany obiad i spełniałam swoją drewnianą powinność.
Tak się rozkręciłam,że do tej pory nie umiem wyhamować:)
Ponieważ nie samą pracą człowiek żyje i musi mieć również jakieś przyjemności,więc chcąc ucieszyć samą siebie zrobiłam sobie na fajrant krosno.Wielka radość we mnie wstąpiła,tym bardziej,że myślałam już o nim od jakiegoś czasu,jednak przybijanie gwoździ nieco mnie przybiło i w celu relaksu,z kubkiem kawy usiadłam do posta:)
Przez pracę w soboty intensywnie pracuję na miano "czarnej owcy" w rodzinie...
zające,owce,kury TUTAJ
Wyczekane krosno nad którym pochylę się pewnie do rana...:)
Jeszcze kilka lat temu nie pomyślałabym,że mogę robić takie rzeczy, przy tym mieć takie
ręce i to w sobotni wieczór...zeszłabym na zawał:) Dobrze,że do pewnych decyzji
i obrazów dojrzewamy i pojawiają się w odpowiednim dla nas momencie
i obrazów dojrzewamy i pojawiają się w odpowiednim dla nas momencie
Pozdrawiam
ewaM